Ratunku! Będę mamą!

   Zacznę od tego, że żadna z moich ciąż nie była planowana. Oczywiście wiedziałam skąd się biorą dzieci i co to jest antykoncepcja, ale w pewnym momencie poczułam coś, co się nazywa instynktem macierzyńskim. Chciałam mieć dziecko. Przestaliśmy więc 'uważać' i stwierdziliśmy, że będzie co ma być. 
Po powrocie z wakacji zrobiłam test ciążowy... po 5 minutach była wyraźna 1 kreska. 

Wróciliśmy do codzienności, praca, spotkania ze znajomymi, z rodziną. Jednak jakiś czas później codziennie rano było mi jakoś niedobrze, ale pomyślałam, że to może stres, bo w pracy dużo się działo. Jednak kiedy poprosiłam Krzyśka, żeby kupił mi śledzie (zawsze je lubiłam) i do tego nutellę (ją też zawsze lubiłam, jednak nigdy wcześniej nie jadłabym ich razem) zapaliła mi się lampka. Do śledzi i  czekolady dorzuciliśmy test ciążowy. Były moje urodziny i przed pierwszym drinkiem postanowiliśmy sprawdzić, czy aby na pewno mogę go wypić. Gości powitałam z testem w ręku, który wprawne oko mojej przyjaciółki oceniło jako pozytywny. Druga kreska była ledwie widoczna, taka, że prawie jej nie było... W głowie gdzieś tam zaświtała myśl, że może jednak. Dopiero 2 dni później na teście były wyraźne 2 kreski. I co?      Euforia? Radość? Nie. Mimo, że chciałam mieć dziecko czułam się przerażona. Krzysiek jeszcze bardziej. Okazuje się, że co innego chcieć mieć dziecko, a cop innego świadomość, że to dziecko już jest i za jakiś czas wywróci nasze życie do góry nogami.
Mi całkiem łatwo przyszło przystosowanie się do nowej sytuacji - stanu odmiennego. Praktycznie od razu poszłam na zwolnienie, naczytałam się książek i internetów i spokojnie sobie ciążyłam. Krzysiek gdzieś dopiero koło 6 miesiąca zaczął oswajać się z myślą o tym, że NAPRAWDĘ zostanie ojcem. Oczywiście jak tylko pierwszy raz zobaczył Antośkę po drugiej stronie brzucha zakochał się natychmiast.
   
   Z drugą ciążą było gorzej. Znów pierwszy test nic nie wykazał, dopiero drugi czy trzeci pokazał magiczne 2 kreski. W które wpatrywałam się z niedowierzaniem i przerażeniem. Jakie dziecko? Nie teraz! Przecież ja właśnie zaczęłam szukać pracy. Telefon do cioci i mój prawie płaczący głos: bo ja jestem w ciąży...! A ciocia co? Gratulacje. Krzysiek niemal popadł w euforię - to on był tym, który tym razem chciał i był gotowy na ponowne zostanie ojcem.
Pewnie nie raz słyszeliście, że każda ciąża jest inna. Też to słyszałam, ale nie do końca wierzyłam. Teraz już wiem, że tak jest. Trzy lata temu ciąża była super okresem - poza mdłościami w pierwszym trymestrze czułam się rewelacyjnie. Teraz przez całą niemal ciążę czułam się rewelacyjnie może przez kilka dni. Pierwsza ciąża + 18kg, druga ciąża + 3 kg (tak - trzy) itd, itp.
I wiecie co - drugiego porodu boję się bardziej niż pierwszego. Chyba dlatego, że już wiem co mnie czeka. 
   Do rozwiązania pozostało 44 dni - bardzo mało czasu, spróbuję jednak w spokoju i dwupaku doczekać terminu porodu.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty