Nie daj sobie wmówić, że jesteś gorsza!

   
zdjęcie ze strony https://akademiaporodu.pl


   Zazwyczaj tak to już bywa, że zainteresowanie Tobą maleje wprost proporcjonalnie od daty porodu. Kilka dni przed terminem rozwiązania dostajesz po kilkanaście telefonów i smsów o treści "urodziłaś już?" (pierwszą ciążę przenosiłam o 9 dni - pod koniec odbierałam telefony nie zwykłym, standardowym"halo", tylko "nie urodziłam jeszcze!"). Po porodzie tych telefonów jest znacznie mniej, mało kto dzwoni, żeby spytać jak sobie radzisz, albo czy nie potrzebujesz pomocy. Ale - prędzej czy później zaczną się pielgrzymki rodziny i znajomych w celu obejrzenia nowego członka rodziny. I, uwierz mi, to niekoniecznie będą miłe wizyty! Każda z nas ma pewnie w kręgu swoich znajomych kogoś najmądrzejszego na świecie, wiecie - taką osobę, która wszystko wie najlepiej i tylko ona jedna ma rację. Koszmar... I to właśnie ze strony kogoś takiego (choć nie tylko) możesz usłyszeć kilka niefajnych rzeczy...


   Mój pierwszy poród po 48 godzinach skurczy i 8 godzinach na sali porodowej zakończył się cesarskim cięciem - bywa. Bardzo chciałam urodzić naturalnie i bardzo chciałam karmić piersią - niestety na obu tych polach poniosłam klęskę... Pokarm naszedł mi dopiero w 4 dobie po porodzie, kiedy mała była już przyzwyczajona do butelki, poza tym było go zbyt mało, by wykarmić maluszka. Zaopatrzyłam się więc w mleko modyfikowane i karmiłam dziecko z butelki. Nie wiedziałam, że może to być oburzające dla niektórych  - a było. "Jak to? Nie karmisz?", "Podajesz dziecku tą sztuczną paszę?" , "Ja bym się czuła jakbym truła dziecko" - to były tylko niektóre komentarze, z którymi musiałam się zmierzyć. Z czasem na pytanie o karmienie robiłam najbardziej żałosną minę na jaką było mnie stać i przepraszającym tonem tłumaczyłam, że nie mam pokarmu. 
Podobnie sprawa miała się, jeśli chodzi o poród. "Przecież CC to nie narodziny tylko wydobyciny" . I osoby, które mówią coś takiego nie interesuje, że nie było to Twoje widzimisię tylko konieczność. 
   Gdy zaczęłam czytać fora dla rodziców i inne internety, naprawdę nie wiele brakowało, abym popadła w depresję. Przecież co ze mnie za matka - nie dość, że nie potrafiłam urodzić dziecka to jeszcze nie mam czym go wykarmić. To moja wina, jestem do dupy. Jestem gorszą matką!
Na szczęście szybko mi przeszło. Najważniejsza, że dziecko urodziło się zdrowe, do tego jest najedzone, ładnie przybiera na wadze i nie choruje - więc kurde, wszystko jest OK! I od tej pory kiedy ktoś mnie zapytał czy karmię odpowiadałam, że oczywiście, że karmię - dziecko samo się nie naje (co dziwne mało kto pyta czy karmisz piersią, zazwyczaj po prostu pytają czy karmisz ;) ) . O porodzie w ogóle nie dyskutowałam, bo nie widziałam większego sensu.

   I jeśli się zdarzy, że Twoja ciąża zakończy się cięciem cesarskim lub nie będziesz karmić piersią, bo nie będziesz miała pokarmu, albo po prostu nie chcesz tego robić - nie daj sobie wmówić, że jesteś gorsza. Nie jesteś. W momencie, kiedy zostajesz matką nie przestajesz być kobietą, która ma prawo o sobie decydować. Ma prawo wybrać w jaki sposób chce karmić i wychowywać swoje dziecko i to Ty, a nie kto inny wie, co jest dla niego najlepsze. 


Komentarze

Popularne posty